Ułożyłem swoje ciało do ziemi. Drżałem z zimna. Usilnie szukałem ciepłego miejsca, w którym mógłbym się otulić. Przytulić siebie i swoje całe życie. Wszystkie zdarzenia i pragnienia. Te spełnione i niezrealizowane marzenia. Zamiast spokojnego snu, czułem lęk przed nieuniknionym. Z każdym oddechem powoli, odpuszczałem myśli, kurczowo trzymanych koncepcji.
Nagle całe moje życie rozprysło się jak kryształowa kula lądując na twardym bruku, cywilizacyjnych iluzji. Miliony kawałków, rozrzucone w przestrzeni. Już wiedziałem, że nie ma odwrotu. Roztrzęsionymi dłońmi starałem się jeszcze zebrać wszyskto do kupy i przywrócić siebie do tego stanu sprzed chwili.

Czytaj dalej